niedziela, 24 maja 2015

Od jutra rzucam wszystko,
jestem już tego blisko.

                  Wini feat. Wiśnia-Rzucam




   Krótki? Krótki epizod życia, praca biurowa, a właściwie o tym jak ją rzucić...
Już po kilku dniach pracy za biurkiem miałam dość. Psychicznie jasna sprawa, bo Techniczna szefowa czy jak ona woli pani prezes doprowadzała mnie do nerwicy i bólu brzucha.   
(Tak dla zrozymienia <Techniczna> ponieważ każde polecenie brzmialo ,,zrób to technicznie'' natomiast odpowiedź na pytanie w jej wykonaniu  ,,nie wiem, bo ja nie jestem techniczna".)
   Przyjęło się, że praca za biurkiem to siedzenie i teoretycznie pierdzenie w stołek, ale nikt nie mówi głośno  tym, że praktycznie jest to prykanie ze stresu.  Techniczna prezes potrafiła przyczepić się do wszystkiego nawet do dobrze wykonanej pracy jeśli była zrobiona  szybko i dokładnie to był problem. Do pracy przychodziła na 8 rano o godzinie 12, zawsze się skradała żeby przyłapać pracowników na... hmm jedyne na czym mogła ich zastać to przecież praca i oczywiście zrobić awanturę bez powodu. Później szła do prezesowego pokoju, wzywała po kolei  każdego na dywanik i wymyślała co osoba X powiedziała na Y i wymagała od Y by nagadała na X i jeszcze na Z. Techniczna prezes przecież musiała skłócić swoją załogę średnio trzy razy dziennie w myśl zasady, ze obrażoną załogą się  lepiej rządzi. Wypijała przy tym opakowanie rozpuszczalnych witamin, przecież skoro waży się sto kilo to trzeba o siebie równie grubo dbać. Techniczna uwielbiała by ją komplementować, ale ponieważ nikt nie chciał tego robić z własnej woli więc zadawała pytania wprost: czy mam ładne paznokcie? Rzecz jasna sztuczne tipsiory, które moment obgryzała gdy nie miała pod ręką woreczka kwaszonych ogórków, bo jak wiadomo kiszone są bardzo zdrowe ale nie każdy je odróżnia. Tak mijał dzień za dniem.  Czasem Techniczna prezes przełamywała rutynę i przychodziła na godzinę 8 o 9 i serwowała pracownikom fajewerki w postaci kubeczka z długopisami rozbitego o ścianę i konfetti z podartych dokumentów.
   Po tym emocjonującym dniu w pracy dla relaksu w głośnikach zapuściłam sobie Winiego z Wiśnią-Rzucam. Potem tylko replay i replay. Postanowiłam rzucić tą prace jak Wini i napisać rezygnacje . Następnego dnia pojechałam do pracy na 8  (nieco później) jak Techniczna żeby nie czekać na przybycie wielkiej swa waga prezes, psychicznie uzbrojona w tarcze antyfajerwerkową i z przygotowaną rezygnacjaą. Techniczna tego dnia siedziała przy moim biurku obżerając się ogórkami na mój widok wpadła jak wiadomo w szał, od razu kazała mi pójść do prezesowego gabinetu, krzycząc tak, że przeżute ogórki wypadały jej z ust (jak ślina Winiemu w pierwszych sekundach teledysku). Domyśliła się, że chce rzucić pracę? Usiadła a raczej ledwo wcisnęła dupsko w fotel, zdążyłam tylko powiedzieć ze odchodzę i w momencie gdy chciałam jej podać moja rezygnacje wykrzyczała: NAPISZ SOBIE WYPOWIEDZENIE I WYPIERDALAJ. Milo prawda?
  Doskonałym dowodem na to, że dorosłość nie jest taka ekstra, jest Techniczna prezes, która zatrzymała się w rozwoju jako nastolatka, którą zostawił chłopak i wszystkim opowiada ze to ona z nim zerwała, dlatego ostatnie słowo musiało należeć do niej tylko trochę się z nim spóźniła.
Najważniejsze, że ja teraz jestem wolnym człowiekiem. Z decyzjami nie wolno czekać na jutro chyba, że od decydującego dnia dzieli nas tylko noc wiec odpalamy Winiego-Rzucam i się pozytywnie nastrajamy do tego kroku.

2 komentarze:

  1. Bardzo ciekawy tekst. Aż ciarki przechodzą na myśl, że takie osoby jak p. Techniczna mogą zarządzać ludźmi, a raczej nimi pomiatać..

    OdpowiedzUsuń
  2. Hahah to brzmi trochę jak film komediowy :D, chyba wszystkie szefowe w biurach uważają że tylko one zawsze mają rację i robią wszystko dobrze, też tak moja się mnie o wszystko czepia :( niestety póki co nie mogę odejść,miejmy nadzieję że jakoś się poukłada to wszystko

    OdpowiedzUsuń