wtorek, 26 maja 2015

Pozdrawiamy dziewczyny z całego świata
Popek, Borixon, Alibaba
Przesyłamy pozdrowienia dla każdej matki
Życzy powodzenia wam gang z Albanii

                     Gang Albanii -Dla Prawdziwych Dam       

             

   Dziś Dzień Matki. Składamy życzenia, dajemy prezenty. A jak zachowujemy przez cały rok?
Czego życzyć, ja uważam że zdrowia, bo to najważniejsze, cóż człowiek bez zdrowia by zdziałał? Nie da sie funkcjonować, bez kasy (która w tych czasach dla wielu jest priorytetowa), a mając przysłowiowo końskie zdrowie jakoś się ogarniesz w końcu, a odwrotnie sie nie da, bo jak.
Będąc dzieckiem  zawsze miałam masę pomysłów jak z tej okazji obdarować mamę, było np. drzewko szczęścia własnej roboty wykonane z drucików, na gałązkach wisiały koraliki, jakieś serduszka, które poodpadały od czegoś. Osadzone było w doniczce zrobionej z zapałek, wyłożonej styropianem pomalowanym lakierem do paznokci. Drzewko stoi do dziś:)  Natomiast w tym roku pokusiłam się o rękodzieło na zamówienie, wykonane specjalnie w ulubionych kolorach mojej mamy za naprawdę przystępną cenę. Polecam.   
   Jak zachowujemy sie przez cały rok? Czy każdy ma czyste sumie wobec swojej mamy? Pomaga w obowiązkach domowych, nie przystwarza problemów, nerwów i stresów? Czy każdy pamięta by zadzwonić i odwiedzić? Ja osobiście jestem zwolenniczką niedzielnych obiadków jeśli tylko praca pozwala, a kontakt telefoniczny czasem lepiej byłoby nawet ograniczyć, bo czasem dzwonie żeby tylko pomarudzić. Popek na pozór strszny, jakbym go spotkała na ulicy nie wiedziałabym czy spojrzeć w jego stronę, a chyba jemu też mięknie  czasem serce skoro powstają takie kawalki jak ten  Gang Albanii- Dla Prawdziwych. Nauczyłby nie jednego małolata szacunku do kobiet. Teledysk jest bardzo wymowny, obaj wyszli na gentleman'ów . Nieważne ile masz lat dla mamy zawsze bedziesz dzieckiem. Teraz najwyższa pora brać przykład z Borixona kwiatek w dłoń i do mamy.

niedziela, 24 maja 2015

Od jutra rzucam wszystko,
jestem już tego blisko.

                  Wini feat. Wiśnia-Rzucam




   Krótki? Krótki epizod życia, praca biurowa, a właściwie o tym jak ją rzucić...
Już po kilku dniach pracy za biurkiem miałam dość. Psychicznie jasna sprawa, bo Techniczna szefowa czy jak ona woli pani prezes doprowadzała mnie do nerwicy i bólu brzucha.   
(Tak dla zrozymienia <Techniczna> ponieważ każde polecenie brzmialo ,,zrób to technicznie'' natomiast odpowiedź na pytanie w jej wykonaniu  ,,nie wiem, bo ja nie jestem techniczna".)
   Przyjęło się, że praca za biurkiem to siedzenie i teoretycznie pierdzenie w stołek, ale nikt nie mówi głośno  tym, że praktycznie jest to prykanie ze stresu.  Techniczna prezes potrafiła przyczepić się do wszystkiego nawet do dobrze wykonanej pracy jeśli była zrobiona  szybko i dokładnie to był problem. Do pracy przychodziła na 8 rano o godzinie 12, zawsze się skradała żeby przyłapać pracowników na... hmm jedyne na czym mogła ich zastać to przecież praca i oczywiście zrobić awanturę bez powodu. Później szła do prezesowego pokoju, wzywała po kolei  każdego na dywanik i wymyślała co osoba X powiedziała na Y i wymagała od Y by nagadała na X i jeszcze na Z. Techniczna prezes przecież musiała skłócić swoją załogę średnio trzy razy dziennie w myśl zasady, ze obrażoną załogą się  lepiej rządzi. Wypijała przy tym opakowanie rozpuszczalnych witamin, przecież skoro waży się sto kilo to trzeba o siebie równie grubo dbać. Techniczna uwielbiała by ją komplementować, ale ponieważ nikt nie chciał tego robić z własnej woli więc zadawała pytania wprost: czy mam ładne paznokcie? Rzecz jasna sztuczne tipsiory, które moment obgryzała gdy nie miała pod ręką woreczka kwaszonych ogórków, bo jak wiadomo kiszone są bardzo zdrowe ale nie każdy je odróżnia. Tak mijał dzień za dniem.  Czasem Techniczna prezes przełamywała rutynę i przychodziła na godzinę 8 o 9 i serwowała pracownikom fajewerki w postaci kubeczka z długopisami rozbitego o ścianę i konfetti z podartych dokumentów.
   Po tym emocjonującym dniu w pracy dla relaksu w głośnikach zapuściłam sobie Winiego z Wiśnią-Rzucam. Potem tylko replay i replay. Postanowiłam rzucić tą prace jak Wini i napisać rezygnacje . Następnego dnia pojechałam do pracy na 8  (nieco później) jak Techniczna żeby nie czekać na przybycie wielkiej swa waga prezes, psychicznie uzbrojona w tarcze antyfajerwerkową i z przygotowaną rezygnacjaą. Techniczna tego dnia siedziała przy moim biurku obżerając się ogórkami na mój widok wpadła jak wiadomo w szał, od razu kazała mi pójść do prezesowego gabinetu, krzycząc tak, że przeżute ogórki wypadały jej z ust (jak ślina Winiemu w pierwszych sekundach teledysku). Domyśliła się, że chce rzucić pracę? Usiadła a raczej ledwo wcisnęła dupsko w fotel, zdążyłam tylko powiedzieć ze odchodzę i w momencie gdy chciałam jej podać moja rezygnacje wykrzyczała: NAPISZ SOBIE WYPOWIEDZENIE I WYPIERDALAJ. Milo prawda?
  Doskonałym dowodem na to, że dorosłość nie jest taka ekstra, jest Techniczna prezes, która zatrzymała się w rozwoju jako nastolatka, którą zostawił chłopak i wszystkim opowiada ze to ona z nim zerwała, dlatego ostatnie słowo musiało należeć do niej tylko trochę się z nim spóźniła.
Najważniejsze, że ja teraz jestem wolnym człowiekiem. Z decyzjami nie wolno czekać na jutro chyba, że od decydującego dnia dzieli nas tylko noc wiec odpalamy Winiego-Rzucam i się pozytywnie nastrajamy do tego kroku.

czwartek, 21 maja 2015

 By ogień pomyślności się palił
 By nigdy go nam nie odebrali
 Od nich nas broń Panie, który czuwasz tu
 By aniołowie Twoi pilnowali
 Byśmy fałszywych przyjaciół dostrzegali

 Od nich nas broń Panie, który czuwasz tu
                                 Sobota-VII Nie Kradnij



   Zaczęłam pisać bloga w maju, a miesiąc ten z dzieciństwa kojarzy mi się z kobietami (głównie babciami- moją również), które wieczorami spotykały się pod kapliczkami by śpiewem czcić Matkę Boską. My dzieci mieliśmy wtedy przerwę w szaleńczych zabawach i staliśmy gdzieś z boku, najczęściej podparci o swoje rowery i słuchaliśmy. To było coś jak śpiew w tle refrenu  kawałka  Soboty - VII przykazanie Nie Kradnij. Słuchaliśmy? Sama się zastanawiam to było raczej patrzenie na siebie i czekanie aż któraś zapomni tekst albo zgubi rytm i będzie śmiesznie. Jak to dzieci:)
    Babcie śpiewają do dziś, ale trochę się pozmieniało. Spotykają się ale bez wnucząt, które już nie rzucają zabawy i za nimi nie gonią, bo któremu dzieciakowi chciałoby się odłożyć swój tablet i iść pod kapliczkę, poza tym w tych czasach to pewnie obciach.
   Babcie też się zmieniły w okropne babki, które czekają tylko, aż ktoś koło nich przejdzie żeby mieć kogo obgadywać w drodze powrotnej do swych domów. O dziwo żadna jeszcze nie skręciła sobie karku oglądając się co chwila za kimś mijającym kapliczkę.
   W dzieciństwie wierzyłam, że babcie są takie dobre, modlące się a teraz gdy niestety dorosłam zastanawiam się czy one kiedyś były takie jak panie w teledysku u Soboty i dlatego
oceniają nas przez pryzmat swojej młodości  i po długości spódnicy?
Zanim będzie za późno
Zanim zginę na próżno
Zanim los każe usnąć
Ja nie czekam, nie czekam, nie czekam na jutro...

                                                      B.R.O Jutro


    Z zamiarem pisania bloga borykałam się już kilka lat, nigdy nie było jednak wystarczającej motywacji. Dziś z rana znalazłam, po usłyszeniu tego kawałka o magicznej krainie jaką jest ,,jutro'' postanowiłam już nie czekać kolejnego dnia (roku) na stworzenie bloga, tylko zacząć dziś, zanim będzie za późno...
   Blog ma mieć charakter livestylowy powiązany z moją ukochaną muzyką, która również jest przecież taka życiowa, niekoniecznie kolorowa jak dorosłość, która mnie rozczarowała stąd tytuł bloga Nie chcę już być dorosła.
    Co z tego mojego pisania wyniknie, czy ten wpis zostanie na dnie internetu, czy ten kawałek B.R.O JUTRO będzie mi przypominał aby to kontynuować czy znienawidzona dorosłość mnie pochłonie i nie będzie czasu... Sama jestem ciekawa.